Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/489

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cmentarz i to w cela, by odzyskał zdrowie. Toteż martwi mnie to wszystko, myślę, że jestto może wygnanie. Przytem nie mam pojęcia, kto mógł prosić o tę rzekomą łaskę, o to wydalenie mnie ze świata cywilizowanego, rzucenie znów gdzieś, na jakąś skałę. Myślę, że ani ty, ani Zosia, ani nikt z rodziny... Proszę cię bardzo, spytaj w ministerstwie i proś o wyjaśnienie... Muszę wiedzieć, czego się mam spodziewać. Nie zwlekaj z odpowiedzią. Nagłe porwanie stąd byłoby mi nad wyraz przykre. Château d’lf! Co za romantyczna nazwa? Ale coś mi nie wygląda na pozorowaną amnestyę. Zresztą skądżeby? — I w końcu lakonicznie: — Zdrowie złe. Twój brat, Blanqui“.
Dnia 30 maja, tegoż roku tak pisze o sobie:
„Stan mój nie poprawia się wcale. Nie mogę ni jeść, ani też spać. Dławi mnie ciągle po całych nocach i serce tłucze się nieznośnie. Płuca też do niczego, równie, jak obieg krwi. Jestem ruiną. Jedynie jeszcze ryż z mlekiem jeść mogę. Gdybyście miały truskawki, to proś Zosi, niech przyśle. Dawniej dobrze mi robiły, dziś pewnie na nic się nie przydadzą. Bądź zdrowa“.
Nie przeszkodziło mu to jednak w miesiąc potem pisać 28 czerwca w sprawie, o którą go proszono:
„Nie napiszę artykułu o Sacharze do „Revue scientifiue, przedewszystkiem dlatego, że pewny jestem, iż pomysł zmiany klimatu, przedemną, musiało mieć wielu innych i pewnie o tem pisano, a powtóre dlatego, że znalazłem druzgocący argument, który niweczy sam pomysł takiego sztucznego nawodnienia pustyni. Morze to, miećby mogło jeno bardzo niewielką głębokość, może kilko metrową, a osady, ustawicznie zewsząd przynoszone kanałami i rzekami, ciągleby ją jeszcze zmniejszały, tak, że niebawem rzekome morze byłoby jeno ogromnem bag-