Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/451

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odmawiać wdawania się z nimi w dyskusyę, ale wiedzą doskonale, co się w nich kryje, czego wyobrazicielem jest ich życie bezinteresowne, pełne poświęceń, strasznych tortur i mąk dusznych. Wiedzą, że tak się przejawia instynkt sprawiedliwości, posiadania równych praw dla wszystkich, że to jest płacz z kazamat społecznych, że to jest wielkie i potężne, choć tłum nie wie nawet, że tak jest i krzyżuje nawet nieraz proroki swoje. Człowieka takiego jak Thiers podtrzymuje syndykat wszystkich sił społecznych, takiego jak Blanqui nic. Stoi sam. I to jest jeszcze jeden więcej powód nienawiści.
Czemże byłby Thiers, gdyby nie wiedział o „Patrie on danger“, nie czytał „Ostatniego słowa“? I właśnie dlatego, że czytał, tem większą zapałał nienawiścią do jasnowidza, który patrzył w jego duszę i odkryć mógł czarne plany. Czyż sam sobie nie przeczy, czyż nie potwierdza, że się boi Blanquiego, mówiąc do Flotta, że wydać go rewolucyi to znaczyłoby wzmocnić ją całym korpusem wojska? Niema i szukać nie potrzeba innych powodów, dlaczego nie chciał wymiany, poświęcił arcybiskupa i wszystkich zakładników, kazał porwać Blanquiego, a potem wbrew ustawom, potajemnie uwiózł go i rzucił do ciemnicy zamku du Taureau.. Wszystko to tkwi w słowach, które wyrzekł natychmiast, przeczytawszy depeszę o udaniu się porwania, stojąc na progu sali posiedzeń komisyi. „Nareszcie mamy w rękach największego zbrodniarza“.

CCXII..

Szczegółowo był zresztą obmyślany i mądrze, bardzo mądrze przeprowadzony plan wtrącenia Blanquiego