Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/421

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzie, myślał, że jest szlachetną, hojną, lojalną i skłonną do przejawów życzliwości i sympatyi, przekonał się jednak, że przeciwnie cechą jej niewdzięczność, fałsz, przewrotność, egoizm i co najgorsza, prostactwo i brutalność. Zabrała mu całe życie, szczęście i sławę nawet, a nie dała nic prócz pognębienia, klęsk szeregu, męczarń fizycznych i moralnych, pamięci potwora i obrzydzenia u większości. Nie można bez bolesnego wrażenia czytać, co o tem sam pisze w roku 1848.
„Doprawdy trudno przypuszczać, by tyle cierpień i tak długich, tyle zawodów, rozczarowań i zwątpień nie miały wpłynąć ujemnie na stan zdrowia tego potężnego umysłu. Pomyśleć tylko co przeszedł: Miał jasną, pewną świadomość, że jest pierwszym wśród swego stronnictwa, a poświęcił wszystko sprawie rewolucji. Oddał jej uciechy młodości, prace i studya wieku dojrzalszego, majątek, wolność, honor, ukochaną kobietę. W więzieniu przemyśliwał tylko o niej, na wygnaniu, wśród długich wędrówek jako zbieg, w głębi czarnych jam, gdzie go wtrącono, ciągle rozważał, jakie są prawa rządzące polityką i jak może rząd działać na pewne. A badał to wszystko, by zastosować zaraz w dzień zwycięstwa rewolucyi. I przyszła upragniona rewolucja odniosła tryumf, monarchia legła na gruzach swej niemocy, a los zlecił świeżej tryumfatorce, by uwolniła ojczyznę od najazdu, ocaliła ojczyznę od hańbiącej kapitulacyi. Tak się stało i oto ujrzał Blanqui, jak kierownictwo republiki, której ziszczeniu oddał życie całe, przesunęło się w ręce „lokajów króla przeistoczonych w świetne motyle republikańskie“. I w dodatku ludzie ci byli miernotami, niedołęgami, nie wierzyli w ojczyznę, mieli, znali środka ocalenia, a nie zastosowali ich wcale. To widział Blanqui i miał świadomość, że nie jest niczem, podczas