Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/365

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

biją potoki światła, wyładować teraz może całą swą wiedzę historyczną, przyrodniczą, filozofię, których zapasy gromadził przez lata milczenia i męki. Kaskady światła i akordy muzyczne obejmują słuchaczy zachwyconych i oniemiałych.
Jak wszystkie wielkie osobniki, widzi rzeczy dalekie i przyszłe. Z konieczności całą uwagę zwraca, zda się, na chwilę obecną, lepiej niż ktokolwiek inny zdaje sobie sprawę z tego, iż się rozgrywa straszliwy dramat, że dzieje Europy nie znają niczego podobnego, że trzeba się decydować szybko i wszystkie moce rzucić na punkt zagrożony, a jednak wysiłek ten nie przeszkadza mu patrzyć prosto w twarz sfinksową przeznaczenia, które mówi mu głosem tajemnym, że wszystko co jest, paść musi, że ciągle powstawać muszą nowe umysły i nowe sumienia. Drugi jego artykuł zawiera ustępy najszlachetniejsze i najśmielsze jakie zostały w ogóle napisane przez człowieka w chwili grożącego niebezpieczeństwa. Artykuł nosi tytuł „Braterstwo“ i jest naglącem, gorączkowem wezwaniem pod broń całej męskiej ludności, bez względu na różnice etyczne nawet. Zna on potęgę uniformu, zna też siłę zrzeszenia, i wierzy, że w wielkich chwilach, nawet w wydziedziczonych i wyklętych, nawet w szkodnikach społecznych, zrodzić się mogą imperatywy wyższe, które sprawią, iż ludzie ci być mogą męczennikami najszczytniejszych ideałów, bohaterami białymi jak lilie. Domaga się tedy dla tych co winni, bo nieszczęśliwi i biedni prawa uczynienia próby i pała nadzieją, że ten najwyższy akt dobroci ocuci i na dobrą skieruje drogę dusze omamione złem, uczyni ze zbrodniarzy ludzi nowych, ludzi czystych, ludzi wdzięcznych, bo uratowanych. Przytacza Blangui także dowody, wskazuje na rok 1793, kiedy to galernicy