Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

biegów, dysput teologicznych i filozoficznych, zdarzali się bogaci, słowem intellektualnie i moralnie owo miasteczko nie różniło się w gruncie rzeczy od każdego innego miasta mimo, iż miało niespełna dwa tysiące mieszkańców“.
Żyło się tu dostatnio i zdrowo. Dostać było można ryb z rzek i Var, zwierzynę, drób, owoce, chleb doskonały. Dolinę zdobiły cyprysy, figowce, migdałowe drzewa, oliwki, granaty i festony winorośli. Adolf kreśli żywo ów obraz natury południowej tak, że trudno o nim zapomnieć. Pobyt w liceum w Nizzy nie zmienił w niczem jego usposobienia, wrażliwość i sentymentalizm wraca ciągle mimo, że staje się poważniejszym i w umyśle jego kształtuje się światopogląd o jasnym, wyrazistym konturze. Podoba mu się sposób kształcenia, jaki przyniosło ze sobą cesarstwo przy odgłosie bębnów, ale często przychodzą też wątpliwości, poczyna się walka duszna z której wyjść ma takim, jakim już zostanie na całe życie. Ojciec wszczepia mu zasady honoru i prawości, a on pociesza ojca i dodaje otuchy biedakowi, którego dręczy zmienna i swarliwa żona. Dzieje się to zazwyczaj podczas wakacyi w Puget-Théniers, na które obaj się cieszą co roku.
A matka, co roku niemal w ciąży, ciągle karmiąca dziecko, żyje dostatnio, otoczona szacunkiem, nie może się przecież pogodzić ze skromną dolą, jaka jej przypadła w udziale. To też ciężkie jest życie Blanquiego z żoną nieprzezorną, ciągle buntującą się, wyrzekającą, zwłaszcza wobec nieustannego wzrostu rodziny. Ustawicznie przemyśliwa jakby się dorobić majątku, próbuje ująć wodospad Varu i sfinansować jego siłę motoryczną, sprowadza plany, zadłuża się, pracuje, poto jednak tylko, by doczekać się dwu strasznych wylewów,