Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/318

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odbywa wycieczki po górach, używa na powietrzu i słońcu, a przytem z wielkiem zaciekawieniem śledzi przebieg obrad międzynarodowego kongresu. Blanqui pragnął też zaraz skorzystać ze sposobności i nawiązać stosunki z wysłańcami paryskiej ludności pracującej. A było ich kilku: Alfons Humbert, Protot, Tenesse, Lalourcey i Jeanou. Zależało na tem, by ci właśnie wysłańcy zdecydowali się zwalczać indyferentyzm polityczny grupy paryskiej, z którego niezmiernie zadowolonym był rząd, tak, że nawet gotów był popierać grzecznych rewolucyonistów. Rzecz cała licho się skończyła, bo posiedzenie sekcyi zwołane w tej sprawie w Paryżu wykryła policya, i poaresztowano wszystkich, prócz Protota, który się wymknął pod koniec obrad.
Blanqui nie przemawiał na tem zebraniu, przebywał wówczas w Brukseli u doktora Watteau, gdzie prowadził dalej zwyczajny, pracowity żywot i utrzymywał korespondencyę z licznymi pozostałymi w Paryżu przyjaciółmi zwłaszcza Tridonem i Jaclardem. Młodzież i tu gromadziła się koło niego, najlepsza, wojowniczo usposobiona młodzież. Tutaj też spotkał Longueta, który po zawieszeniu swego nowego pisma przyjechał tu uciekając przed więzieniem. Longuet tu w Brukseli na nowo podjął wydawnictwo swego: „Rive Gauche“.. Przy okazyi kongresu brukselskiego i odbytego też w tym czasie w Liége poznał Blanqui wielu wysłańców, przeważnie studentów, a pośród nich jednego, który pozostał już do końca życia jego najlepszym przyjacielem. Nazywał się Granger, pochodził z chłopsko-mieszczańskiej rodziny normandzkiej i z departamentu Orne przybył do Paryża studyować prawo. Był zakochany wprost w literaturze pięknej, a zarazem entuzyastycznie oddawał się polityce. Widywali się często, a Granger przyprowadził też