Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

twierdzić, że cały czas obrad kluba schodzi na domaganiu się głów nieprzyjaciół i legenda ta utrwalała się z dniem każdym. Blanqui na tem tle, w oczach wszystkich wyrósł na potwora i taką to już opinią miał odtąd cieszyć się u mieszczaństwa paryskiego i prowicyonalnego. Nic innego o jego charakterze i roli nie wiedziano i nie chciano wiedzieć.
Zresztą nietylko w sali Konserwatoryum, wrzało podówczas, nietylko tam zjawiały się i znikały dziwaczne pomysły, nietylko tam posługiwano się ekscentrycznym językiem i dopuszczano błazeństw rozlicznych. Aby zrozumieć wybryki objawiające się na jednem miejscu, trzeba objąć okiem stan umysłowości całego Paryża ówczesnego. Trzeba wziąć na uwagę, że czasu pierwszych miesięcy nowego porządku rzeczy, równocześnie niemal, otwarto dwieście piędziesiąt klubów, a liczba ich szybko wrastała i niebawem doszła do pięciuset. Upodobanie w gromadzaniu się, adoracya parlamentaryzmu ogarnęły lud, to też oddawano się temu z rodzajem nabożeństwa, wspominano czasy dawnych swobód, marzono o jakiejś nieziszczalnej republice. Z zapałem mianowano sekretarzy protokolantów, prezydentów, kwestorów, skarbników, usta nawiano komisye obradujące w permanencyi, komitety wykonawcze, uchwalano regulaminy i statuty. Podobny szał układania wszystkiego w formułę prawną opanował także stowarzyszenia kobiece, nauczycieli szkół, służących nawet, zbiegów politycznych, artystów i literatów. W każdej dzielnicy, wszędzie, gdzie jeno można było ustawić kilka ław dla audytoryum i trybunę dla mówcy, organizował się zaraz klub, odbywały się zgromadzenia ludowe i manifestacye.
Klub zainstalowany w gmachu opactwa przy rue du Dragon, przesłał rządowi tymczasowemu kwotę: jeden