Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zdania, że trzeba dzień oznaczyć i przekupić kogoś, by się podjął pośrednictwa. Niedługo też poczęły się przy gotowania, ale je dostrzeżono i sprawa upadła.
Rozpoczęto knuć nowe spiski.
Tym razem prym wiedzie Delsade. Przy pomocy małych dziurek wierconych gęsto, przez długie, żmudne manipulowanie doszedł do tego, że otwarł okute blachą cynkową drzwi swej kaźni opatrzone w olbrzymie zamki i zasuwy. Podobnie otwarł kaźnię Barbésa, Martin Bernarda i Guinaulta, jak się zdawało strażnikom, doskonale zamkniętych, zwłaszcza, że drzwi ich cel podparte były jeszcze sztabami, utkwionemi w murze kurytarza. Teraz co wieczora po roncie, więźniowie się schodzą. Trwa to jednak niedługo, gdyż wszystko zdradza jeden z współwięźniów, Hendrick.
Teraz Blanqui wymyśla coś nowego, dostaje się mianowicie kominem do komina celi Martin Bernarda.
I tak ciągle trwają wysiłki, następują porażki, władza poczyna sobie coraz to okrutniej, prześladowania dochodzą do zenitu, więźniów pozbawiają wszystkich mebli, nowe zakładają kraty u okien, wywołuje to w odwecie bunty, wściekłość prześladowanych nie zna już granic i wreszcie szala zwycięstwa poczyna się przechylać na ich stronę.
Pani Blanqui, mimo pozwolenia ministeryalnego, nie może długi czas doprowadzić do widzenia się z synem, bo Blanqui odrzucił poniżające warunki, na jakich dyrektor chciał na wizytę przyzwolić. Wedle nich, pani Blanqui miała być zrewidowana przez strażników, a rozmawiać mieli przez podwójną kratę. Dopiero za wdaniem się szwagra Barbésa i jego siostry złagodzono warunki tak, że odwiedziny mogły mieć miejsce. Teraz państwo Carle dowiedzieli się o okropnych krwawych scenach,