Strona:Gustaw Daniłowski - Lili.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pierwsze zdanie kropelkami trucizny wsączyło mu się w serce.
Lili i pocałunek przybrały postać ostrego szyderstwa — ciosu łaski — krótkiego sztyletu, wbijanego w gardło śmiertelnie rannym.
— Lili, Lili — szeptał spalonemi wargami i nagle zachciało mu się w jakiś sposób spospolitować jej z Anieli zdrobniałe imię, ale ono nie poddawało się i stwardniało w myśli, wybiegało na usta w pieściwych zgłoskach, od których poczęły mu płynąć po policzkach wielkie łzy i pierś drgać łkaniem.
Znów przejrzał list — złożył go z westchnieniem i podniósł się tak osłabiony i zmizerniały na twarzy, jakby po długiej, obłożnej chorobie.
— Co robić? — i to pytanie stało się na pewien czas całą treścią jego świadomego istnienia. Wydało mu się, że tego wszystkiego niepodobna tak, jak jest, zostawić, że przecież kiedy człowiek zasłabnie, to go leczą, gdy umrze, to grze-