Strona:Gustaw Daniłowski - Lili.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiało się jej serce, ubywało coś z duszy, ogarniała sytość i lubość, rozleniwiona senność. W miłości tej jakby zamierała jej umysłowa pobudliwość i pozostawało coraz więcej pustych kart w jej notatniku, w którym starała się sobie uświadomić wiele rzeczy, a zwłaszcza usiłowała dotrzeć do zagadnienia swej podwójnej miłości, która czasem zdawała się jej pewnem zboczeniem, a czasem znów naturalną konsekwencyą tej ich, jak to obserwowała, niekompletności.
Zdawało się jej, że gdyby znalazła człowieka, któryby łączył w sobie ich różne cechy, mogłaby przy nim pozostać stale, nie odczuwając tęsknoty do odmiany klimatu ducha. Przypuszczała, że, gdyby miała dziecko, mogłaby zostać przy ojcu, i przychodziła jej na mysi jakby cicho uśmiechnięta refleksya, że, gdyby nim był Stefan, miałaby właściwie dwoje, a potem ogarniał ją nagły smutek, że to dziecko mogłoby odziedzi-