Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/331

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
321
WIGILIA

szepcze drżącemi ustami, wydobywając zapłatę z portmonetki.
Dorożkarz zacina konia i, choć jedzie wyciągniętym kłusem, dla niej wlecze się jak żółw.
— Jakby na złość! — Prędzej! — jęczy nerwowo kobieta przez zaciśnięte zęby.
— Pr! — zatrzymuje dorożkarz konia przed bramą.
Pani Halina rzuca mu pieniądze i wpada na podwórze, a w ślad za nią leci ochrypły głos: — Za kawalerską jazdę tylko tyle! Psia krew, bodaj-byś, cholero, nogi połamała!...

Życzenie to omal się nie spełnia, bo wdowa, spostrzegłszy w swych oknach światło, z radosnym piskiem: — Jest! — szybko, jak iskra po loncie, prze-

21