Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
275
WIGILIA

pniowo odzyskała apetyt, sen, a nawet zdawało się, iż snu potrzebuje więcej, niż dawniej, bo choć zwykle kładła się dość wcześnie, wstawała przecież niechętnie i cały dzień wyglądała, chodziła i pracowała jak zaspana: myliła ściegi, chwilami znów opuszczała ręce z robotą wzdłuż ciała i patrzyła łzawemi, zamglonemi oczyma gdzieś w dal, jakby zamyślona głęboko, choć nie myślała o niczem; nieraz szukała długo nożyczek, które leżały tuż przy niej, a czasami musiała sobie przypominać: czego właściwie szuka? i co ma robić? To też krzywiono się na nią i możeby wymówiono jej robotę, gdyby nie to, iż pani Halina po wyjeździe Michasia, zamiast rubla

18*