Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
18
GUSTAW DANIŁOWSKI

twardo, bo ocknięty poczuciem, że coś niezwykłego się dzieje, musiałem dobrą chwilę zmagać się z odurzeniem sennem, zanim otrzeźwiałem zupełnie.
Wówczas posłyszałem w pobliżu jak gdyby porywający się nagłymi rzutami jęk, który uśmierzał natychmiast inny stłumiony głos, powtarzający surowym tonem:
— Waśka, zostaw!
Znalazłem się w mgnieniu oka przy oknie i stanąłem zdumiony.
Na daszku, zwrócony tyłem do mnie, kiwał się w szybko bitych pokłonach »mój«; uderzał się gwałtownie oburącz w piersi, aż stękało, i zgrzytając zębami, jak gdyby się dławił jakimś niezrozumiałym wyrazem. Na osrebrzo-