Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



Pani Andrzejowa — chociaż wczoraj do późna wykończała suknię dla hrabianki i zaledwie o pierwszej dowlokła się do domu, a w nocy długo zasnąć nie mogła, — czuje się dzisiaj wybornie. Jest tak rześka, jak nigdy.

Gdyby nie siwiejące włosy, siatka zmarszczek na twarzy i wygasłe, jakby spłowiałe, te, niegdyś tak czarne i ogniste, oczy, sądząc z jej żywych ruchów, możnaby mniemać, iż ta wysoka postać, uwijająca się w fartuchu po ciasnej kuchence, należy do innej jakiejś, młodej osoby, a nie do czterdziestoletniej wdowy po Andrzeju, techniku budowniczym,

15*