Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
211
PAN JABOT

czało się palące duszę podejrzenie, że jednak temu »bydłu« lżej cierpieć, niż jemu, i wszystko rozdrażniało go do tego stopnia, że po owych zgiełkliwych dniach nie mógł usnąć w nocy.

Po jego wytężonych bezsennością nerwach wśród halucynacyi zlepionych z wrażeń chwil świeżych i dawno ubiegłych przebiegały od czasu do czasu jakieś drgania nieokreślonego smutku, niewysłowionego bólu, nieznanej tęsknoty, i nieraz płakał bez trwalszej ulgi dla serca, bo były to łzy zazdrości, łzy rozżalenia, płacz nad sobą jedynie. Zdarzało się to coraz częściej w miarę, jak wpływy psychiczne, a zwłaszcza nurtująca organizm choroba rozsprzęgała silnie usystematyzowa-

14*