Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
192
GUSTAW DANIŁOWSKI

kończył właśnie w szpitalu. Analogia sytuacyi wydała mu się dziwnie i nie bez kozery rażąco podobną.
Silnie uderzony tym jedynym punktem stycznym w historyi swego życia z biografią sławnego człowieka, z gorączkowem wzruszeniem odświeżając w pamięci życiorysy ludzi niezwykłych, odnajdywał takich punktów coraz więcej, aż w rezultacie z fanatyzmem maniaka uczepił się wiary w nadzwyczajność swego posłannictwa.
Zawirowało mu w głowie od tysiąca olśniewająco-świetnych pomysłów, temat do wzruszającej przedmowy nastręczał się sam przez się, a załamanie się deski nabierało w tem oświetleniu szcze-