Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
184
GUSTAW DANIŁOWSKI

nień dawno minionej przeszłości lub snucia nieokreślonych planów na przyszłość. Jako człowiek praktyczny, człowiek chwili bieżącej, uważał takie zaniedbywanie planów realnej rzeczywistości dla nieprodukcyjnych rojeń za naganne wogóle, a w danym wypadku, gdy wchodziła w grę rzecz pierwszorzędnej wagi, t. j. losy metody — za wysoce lekkomyślne, wprost karygodne: zbierał się tedy ze wszystkiemi siłami, zaciskał władze duszy, ale po chwili przykrego natężenia wszystko się luzowało ponownie, jak mutry na śrubach wytartych.
Uporczywość tego dziwnego stanu zaczynała go niepokoić.
Wezwany powtórnie lekarz za-