Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
121
GŁUPIA BABA

ja, ale on właśnie, on zdobył się na to sprytne powiedzenie, on, zawsze on!
Trafiłem jakąś kulę, zdawało mi się, że Jerzyka; wykrokietowałem ją z podwójną pasyą i to mi trochę ulżyło; gdy naraz rozległ się rozpaczliwy okrzyk panny Izy.
— Co pan zrobił? — moja kula! — nie! przez tę babę pan zupełnie głowę stracił!....
Struchlałem.
— A to się spisał — piramidalnie... — przysiadając od śmiechu, wołał Jerzyk.
To jego nieznośne »r« wkręciło mi się jak świderek przez uszy do mózgu. Rzuciłem młotek i odwróciłem się, łykając łzy.