Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.II.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ciszej! bo cię za ogon wyrzucę, łysy ty lisie.
Nie wiele to pomogło. Chłop klął, a kobiety oddaliły się usiadły pod murem. Ciotka Soricheda, czterdziestoletnia kobieta, co służyła niegdyś u intendenta, rozpoczęła po raz, nie wiem już który, rozpowiadać historyę swej pani.
— Szlachcianką była, z markizów rodu, ojciec jej przyjacielem był króla hiszpańskiego, portugalskiego może, nie pamiętam dobrze, dał jej w posagu tysiąc skudów w złocice. A wiele wynieść może tysiąc skudów w złocic?
— Wielka mi suma tysiąc skudów! — zawołała wzgardliwie Agata. — Jedynaczka siniora Carboni, będzie ich miała co najmniej cztery tysiące.
— Ale... czy w złocie? — pytała niedowierzająco tamta.
— Nie cztery a czterdzieści — poprawiała Rebeka.
— Et! pleciesz koszałki-opałki. Sam don Franceschino tysiąca skudów w złocie, czystym złocie, nie posiada.
— Dajcie pokój, ciotko! bredzicie — zapalała się Agata. — Wielka mi rzecz tysiąc skudów. Franciszek Caschide naliczy tyle w jedną chwilę.
Kwestya zaostrzała się, kobiety zaczynały się gorączkować, sprzeczać.
— Mówisz tak, by podnieść blask swego tam szewca. Bezczelna!
— Tyś to bezczelna, stara bezwstydnie! Sprawki twe wiadome są wszystkim razem i każdemu z osobna.
Anania roześmiał się, pomimo dręczącego go niepokoju.
— O! — zawołała Agata, powstając z miejsca i opierając się o obmurowanie dziedzińca ciotki Tatany. — Dobry wieczór paniczu! Co tu po ciem-