Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.II.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

smętne dziecko. I dziwne, zamiast rozdrażnić, wspomnienie to wzruszyło go do głębi.
Porwał dłoń kobiety i zatrzymał silnym uściskiem w swej dłoni. Była to ta sama ręka, co mu targała włosy w Fonni, wiodła go w Nuoro do olejarni i progu ojcowskiego domu, onego pamiętnego wieczoru?
— Głowa! oj głowa! — wołała kobieta — gdybym tu nie była byłoby nieszczęście... no. Skończyło się na niczem. Mogę odejść.
Ale Anania silniejszym uściskiem, dłoń jej przytrzymał. Podniósł głowę.
— Zdaje mi się — wymówił półgłosem, rozważnie — że rękę tę znam... zdawien dawna... targała mię za włosy, biła po twarzy, pieściła...
— Oszalałeś chyba, signor Anania — zawołała kobieta, targnąwszy gwałtownie ręką.
— Pani Maryo — ciągnął Anania, nie spuszczając oka z nieco zmieszanej i wyrywającej z jego dłoni ręce, przypatrującej mu się koine ty. — Czy wierzysz w duchy? Nie. Istnieją jednak i wierzyć w nie trzeba. Co do mnie wierze. Co nocy nawiedza mię duch jeden przyjazny i poucza wielu rzeczy, między innemi upewnia mnie, że... jesteś moją matką...
Kobieta roześmiała się^ nie bez przymusu, jakgdyby się otrząsła z jakiegoś przestrachu! Odepchnęła studenta, co brał się na taki sposób, by ją rozczulić. Niemądry! Zresztą gdyby naprawdę matką jego była, zmieszała, by się spostrzegłszy, że wie o tem lub się tego domyśla. Siniała się, otrząsając się mimowolnie z lęku duchów, których wywołał, a w które, bądź co bądź, Marya Obinu wierzyła!
— Nie! — pomyślał — szalony jestem, tysiąckrotnie szalony.
A ona, niby znając jego myśli, z śmiechem mówiła: