Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.II.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jętem wonią lawendy, Anania myślal o tem, o mu leżało na sercu.
... A jeśli istotnie Maria Obinu jest Olą? Tak blizką i tak daleką!.. Jakaż dłoń tajemnicza a wszechpotężna przywiodła go tu i rzuciła na łoże przesiąkło zapewne jej łzami, na którem, spoczywając, marzyć i śnić musiała nieraz o opuszczonem swem dziecięciu. Dziwne bo jest życie! — Nicią, którą los pociąga, a na której automatyczne ruchy wykonywują ludzie jak te tam wiatrem poruszane, na drutach, wzdłuż okien, wewnątrz dziedzińców, rozwieszone, brudne, poszarpane szmaty.
Byłaż nią, była? Prawdopodobnie tak! Dosięgnął swego celu, popychany przez moc tajemniczą, dłonią przeznaczenia wiedziony, siłą, wolą suggestionowaną mu... Ale przez kogo? po co? W głowie mu się mieszało. Przywidzenie! Nerwy! Maryn Obina nie była Olą, być nią nie mogła. A jeśli?... Jakże obcą mu się stała! Czy domyśla się tylko śród jakich wątpliwości i męczarni syn się jej tu wije. Czemuż się nie da poznać, czemu zwleka, czego się boi? Czy poznała amulet?
Nie, nie, nie Ona to. Matka, rodzona matka, zdradziłaby się czem bądź wobec syna. Szaleństwem byłoby wątpić o tem... Ale... czy nie szaleńleństwem, aby też polegać, na utartych, z prawdą często nic wspólnego nie mających wyobrażeniach? Kobieta, gdy jej to potrzebne, potrafi zapanować nad najgwałtowniejszemi wzruszeniami. Boi się czegoś... wszak go opuściła, wyrzekła się go! Tembardziej winna się obecnie wzruszyć, szlochać, drżeć cała. Matka jest przedewszystkiem matką, dopiero później kobietą. Zresztą Ola, wieśniaczka, dziecię pogardy, nie potrafiłaby chyba zdobyć się na tyle przebiegłości, tak doskonale zapanować nad głosem krwi, natury. Nie potrafiłaby! Co tam nad tem głowę łamać! Marya Obinu, jest Maryą Obinu i tyle tego, dobrą, miękką, sympatyczną ko-