Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.II.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

swe życie skazany był na ocieranie się o podobne nędze?...
Po długiem i bezowocnem błąkaniu się po spłukanych deszczem ulicach, przemokły, zziębły wrócił do domu i zasiadł, by pisać list do Małgosi.
„Śmiertelnie jestem smutny — pisał — noszę się w sercu z gniotącym mię ciężarem. Od wielu już lat chciałem Ci się zwierzyć z tem, co w dżdżystym, zimnym dniu dzisiejszym wyznać ci muszę. Nie wiem jak wyznanie to przyjmiesz. Cokolwiekbądż postanowisz, proszę cię, Małgosiu, pamiętaj, że mi je dyktuje obowiązek, co mi cięży bardziej od zbrodni... Nie chcę się zastanawiać nad tem, jak przyjmiesz mą tajemnicę, gdyż do wypowiedzenia jej sił by mi nie stało. Postanowienie twe rozstrzygnie dla mnie, pomiędzy życiem a śmiercią. Gdy mówię o śmierci mam na myśli śmierć moralną, tę, co ciała nie zabija, skazując na powolne i tem okrutniejsze konanie, gdyż życie moje do mnie nie należy, należy do zadania... Czyż się nie domyślasz, Małgosiu? Nie! Wymówić słów tych nie zdołam... odepchniesz mię, usłyszawszy me wyznanie, a w boleści mej bezdennej czuję, nieprzepartą potrzebę zgięcia kolan przed tobą, ukrycia twarzy w twem łonie, jak dziecko spłakane, niewinne, a oskarżone i potępione, zanim...”
Tu się zatrzymał i list odczytał. Odczytawszy wziął pióro do ręki lecz nie miał sił kreślić słów dalszych. Kim była Małgosia, a on kim był? Kim owa kobieta! Czem życie? Kręcił się w błędnem kole pytań, nie znajdując na nie zadawalniąjącej odpowiedzi. Bezmyślnie patrzył przed siebie, w okno, na szmaty zmokłe, rozwieszone od okna do okna, wzdłuż ścian żółtawych. Zdjęło go ostateczne zniechęcenie, w myśli mignęło:
— A gdybym się zabił?
Podarł list rozpoczęty, pomału, na drobne kawałki, które znów układał, zamyślony w małe kup-