Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.II.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ka ran i cierpień serdecznych, morze zapomnienia, zaklęć przepotężnych mistrzyni, zła i dobra przepaść niezgłębiona.
Zdawało się Ananii, że mu się roztwierają ramiona, by objąć Rzym i świat cały. Już w Civita Vecchia, ciemnej i wilgotnej mieścinie, wszystko go zachwycało w słońcu poraniłem. Do towarzysza podróży, studenta Daga, mówił:
— Słuchaj! zdaje mi się, jakgdybym wkroczył do przedsionku olbrzymiego, tajemniczego, przepięknego gmachu, lub do czarodziejskiej podwodnej groty...
Daga, który rok już cały przemieszkał był w Rzymie, wydymał wzgardliwie policzki, śmiejąc się z entuzyazmu towarzysza.
Nadejście z hukiem i stukiem pośpiesznego pociągu, zdało się, przybyłemu zgłębi Sardynii studentowi, uderzeniem iskry elektrycznej, wywarło na razie wrażenie siły przepotężnej, lecz niszczącej.. Zdało mu się, że go na skrzydła porwał smok o gorejących oczach, i niesie wichrem, co zerwany z drzewa suchy liść unosi... aż ciśnie gdzieś na nieznane drogi, w odmęty radości nieobliczonych i nie zgłębionych jeszcze boleści. Tak, istotnie, porwało go i niosło życie, cywilizacya, fala ludzka, wszystko o, czem dotąd, w samotności rodzimej wyspy, marzył, za czem tęsknił, a co się dopiero wcielało w rzeczywistość. Oparty o portyerę wagonu patrzał na smętne linie rzymskiej Kampanii, zielonej, zaróżowionej jesiennem słońcem, podobnej do płaszczyzn rodzimej jego wyspy, lecz wrażenia krajobrazu, porównania i wspomnienia bladły wobec zbliżania się ku nowemu życiu. Wszystko: rzadkie domy i obmurowane zagrody, drzewa, zarośla, trawy na bagnistym gruncie, stada pasących się bawołów o pięknych rogach i przepięknem, smutnem spojrzeniu, oczu czarnych, wielkich, pod łbem siwym, wszystko mijało szybko, zawrotnie szybko, rozpędzone sy-