Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.II.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ca mignął wieczór cichy, przepiękny, w Cagliari, i pieśń owczarza; dzwoneczki trzody, co mu na myśl przywiodły... więzienie.
— A uwięzioną bywała — spytał cicho?
— Sądzę, że tak, raz przynajmniej na pewno odsiadywała karę w więzieniu. Znaleziono u niej przedmioty, które jeden z jej przyjaciół sprzątnął był w pewnym wiejskim kościółku. Wypuszczono ją, nie mogąc wykazać udziału...
— Kłamiesz ciotko! — zawołał gwałtownie Anania. — Czemu nie powiadasz prawdy całej, calusieńkiej? I złodziejką była! Domyślam się. Co mi tam zresztą! Nie obchodzi to mię, obchodzi tyle, co śnieg zeszłoroczny, tyle i mniej jeszcze.
Strzepnął kurz z klapy eleganckiego surduta.
— Paznogcie to masz długie, jak dyable pazury, — zauważyła stara. — Czemu nie obetniesz.
Milczał, przechadzając się gorączkowo po ciasnej izbie, sapiąc jak w ostęp pochwycony zwierz dziki.
Wdowa siedziała, milcząc, nieruchoma, sztywna, żółta, do widma podobna. Po niejakiej chwili młodzieniec zaczął się uspakajać i stanąwszy przed kobietą, uskarżał się półgłosem:
— Po com że się rodził? Czyżem ich prosił o życie, o takie! Zgubiony jestem, złamany, zniweczony. Ani mi kończyć studya, ani mi roić o przyszłości. Dziewczę, które kocham ze wszystkich sił moich i które pojąć miałem za żonę, rzuci mię lub ja się jej wyrzec muszę.
— A to czemu — spytała wdowa — wie przecie kim jesteś.
— Zapewne, że wie, lecz myśli, że... kobieta ta dawno nie żyje, lub przynajmniej za górami jest, za morzami. Jakże dziewczę czyste, niewinne, z porządnego domu żyćby mogło w pobliżu podobnej...
— Cóż zamierzasz? Przed chwilą mówiłeś, że nie dbasz o... tamtą?