Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.I.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ciszkami chatki, było pusto i bezludnie. Jeden jedyny dom widniał tylko z dala, wyłaniając się z zielonych łanów zboża, jak skała z zielonych wód zalewu. Na polu dogorywała wiosna, wiejska, dzika. Złocienie roniły liście, rozsypywały się paciorki jałowca, więdły i opadały róże polne, trawy żółkły, a w powietrzu rozchodził się świeży zapach sianożęć.
Na zachodzie kłębiły się obłoczki białawe i droga mleczna rozświecała zmierzchy wieczorne. Nad strumieniem, odbijającym gwiazdy i ciemne tło nieba, Ola spostrzegła braciszków swych, polujących na świerszcze polne.
— Do domu! Natychmiast! — zawołała młodym, dziecinnym niemal jeszcze głosem.
— Ani się nam śni! — odparł przekornie młody chłopak.
— Dobrze — odparła — nie zobaczycie roztwierąjącego się dzisiejszej nocy nieba, bo wiadomo, że tylko grzeczne i posłuszne dzieci widzą w wigilię Świętego Jana otwierające się niebo, a w niem Boga Ojca i aniołów świętych i... Ducha Świętego... Wam, nieposłusznym, pokaże się rogaty, we własnej osobie. Zobaczycie! pokaże się, jeśli nie wrócicie natychmiast do domu.
— Wracajmy! — zaproponował starszym przekonany wymową siostry. Młodszy opierał się chwilkę. Świerszcze uśmiechały mu się snąć więcej od raju... Ostatecznie dał się uprowadzić starszemu bratu.
Ola szła po za strumień, ścieżką, w krzaki i zarośla; tu i owdzie przystawała, przewiązywała wstążką upatrzone ziele, a gdy się podnosiła bystrem spojrzeniem obrzucała okolicę.
Serce jej kołatało lękiem, nadzieją, radością. Noc wonna, świeża, pełną była szmerów miłosnych... i Ola kochała... wszak miała już lat piętnaście i pod