Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.I.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ująć... Kopnęła by mię może nogą jak psa szalonego” — myślał.
O czem mówili, z czego się śmieli, idąc razem, w tę noc wonną, ciepłą, gwiaździstą, powiedzieć i przypomnieć sobie nie potrafiłby nigdy. Na długo za to uwięzła mu w pamięci rozmowa, prowadzona przez idących za niemi, syndyka ze starszym sędzią, rozmowa o rzeczach wcale mu obojętnych.
W pewnym punkcie zamilkł głos głośny i szepleniący sędziego. Anania i Małgosia drgnęli, przystanęli na chwilę a po chwili tej młodzian uczuł się jak ze snu zbudzony, otrzeźwiony jawą dotykalną, uczuł się samotny, przygnębiony, onieśmielony, zbłąkany pod gwiaździstem niebem ulicy ciemnej.
— Brawo! brawo! — ozwał się signor Carboni, stojąc pomiędzy nim a córką. — Podobało ci się przedstawienie?
— Sensu nie miało — wyrwało się Ananii.
— Bra-wo! Taki to z ciebie srogi krytyk!
— Jak tu nie krytykować? — dowodził z właściwą wiekowi swemu nieugiętością chłopak — dyrektor, przedpotopowy dziwoląg i wybrać sztuki nie potrafił. Czyż życie takie, jest jakie nam pokazują na scenie? Teatr winien być wiernym odzwierciadleniem życia. W przeciwnym razie nic nie wart. Chcąc przedstawić średniowieczną scenę, trzeba było wybrać coś lepszego, artystycznego a przedewszystkiem już prawdziwszego, bardziej ludzkiego, wzruszającego. Eleonora d’Arborea, umierająca z zarazy śród zarażonych, którym pomoc niosła...
— Zdaje mi się — przerwał mu syndyk, olśniony jego wymową i znajomością rzeczy — przepraszam, jeśli przerywam, lecz zdaje mi się, że scena naszej salki byłaby za małą na przedstawienie dramatu w wielkim stylu.
— Więc czemu nie dać komedyi współczesnej,