Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.I.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się mogli, wewnątrz umeblowany nader powściągliwie. Na scenie stał stół okrągły i z pół tuzina plecionych, wiedeńskich krzeseł.
Księżna Hermenegilda — to jest uczeń uróżowany i odziany w obszerne szaty żony syndyka — z rozstawionemi nogami, prządł szarfę dla i nieustraszonego rycerza, błądzącego gdzieś po wodach i lądach.
— Ogryza paznokcie — zauważył Anania, pochylając się ku ramienia Małgosi.
Odwróciła się, zakrywając chusteczką do nosa roześmiane usta.
Kapitan załogi, siedzący tuż obok, odwrócił się także, spojrzał krzywo na chłopaka, odchrząknął; lecz Anania nie zwracał na to uwagi, szczęśliwy, roześmiany, myślał tylko o tem, jak rozśmieszyć Małgosię.
W następnym akcie, hrabia Manfred, ojciec okrutny wiernej Hermenegildy, usiłuje zmusić córkę do oddania ręki i serca bogatemu baronowi Castelfiorito.
— „Ojcze“ — woła heroina, rozstawiając jak — najszerzej już nogi — do czego chcesz mię zmusić? Nie wierz że ojcze, że mój waleczny Godfryd kona gdzieś, pożerany głodem, pragnieniem i... i...
... — Mostykami i... Garibaldczykami — dopowiada nad uszkiem Małgosi, Anania.
Kapitan traci cierpliwość, zwraca się, brwi marszczy.
— Ciszej! — syknął przez zęby, obrzuciwszy Anania niechętnym spojrzeniem.
Anania drgnął, cofnął się, doznał wrażenia ślimaka, co się nazbyt wyłonił i ukłuty cofa się do swej skorupki. Przez chwil kilka nic nie widział, nie słyszał.
— Ciszej! — więc nie pozwolono mu śmiać się — mówić, głosu nie powinien wydawać, oczu podnosić... tak słusznie! dzieckiem jest grzechu i nędzy,