Strona:Grazia Deledda - Po rozwodzie Cz.II.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Oho, dla panny naszej nadprefekt nie byłby jeszcze dość dobrą partyą.
Dziewczyna podniosła szybko głowę, otworzyła usta, oczy jej ciskały błyskawice, a czoło pokryło się rumieńcem.
— Eh, stary! — zachichotała młodsza. — Znam go, chodzi na spacer na dworzec kolei żelaznej. Ma rudą brodę i nosi cylinder.
— Doprawdy! aż cylinder!
— A tak, cylinder. Wdowiec.
— Kto wdowiec, cylinder?
— Milczałabyś — zwróciła się z ostrem słowem starsza siostra do młodszej.
— Czemu mam milczeć! — oburzyła się młodsza. — Mówię, co wiem. Farmazon! i to wiem: synów nie dał chrzcić i z pierwszą żoną ślubu nie brał kościelnego, to i ciebie do kościoła na ślub nie powiedzie.
— Panienka dobrze poinformowana — odezwał się dziadek.
Wówczas milcząca dotąd babka popuściła wodze oburzeniu:
— Farmazon i ateusz, z tych, co czczą dyabła! Byłżeby to mąż dla mojej wnuczki? Zgorszenie! Wszyscyśmy tu winni. Grracya całemi dniami czytuje żurnale i romansy zdrożne i nie chce chodzić do spowiedzi. Ah! książki bezbożne, przeklęte! Spać nie mogę, myśląc o tem. I Paweł nasz, Pawełek, doktorek, adwokat, co nauki pobierał na kontynen-