Strona:Grazia Deledda - Po rozwodzie Cz.I.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co mówisz, Jakóbie?
— Samą prawdę, gołąbko moja, prawdę najprawdziwszą. Olado wścieka się jak pies ze złości, upija się jak nieboskie stworzenie, łże na każdym kroku. Czy wam Izydor Pane nic nie mówił?
Zamilkł, a ciotka Bachisia wlepiła weń bacznie zielonkawe swe źrenice, domyślając się, że nie bez racyi zapewne, wymyśla tak na młodego Bronta.
Ecco! — ciągnął po chwili. — Czyżby Izydor Pane nie mówił wam, że go spotkał pijaniusieńkiego? Oto na tej samej drodze darł się, wniebogłosy: „Powiedz Giovannie, że się z nią ożenię, gdy rozwód dostanie.” Bydlę! czym nie mówił, że bydlę. Flaszami pije wódkę, wypiłby beczkę całą.
Z tego wszystkiego stara Bachisia pochwyciła tylko, że się ożeni z Giovanną, gdy ta rozwód dostanie. Cóś zamigotało w jej oczach, lecz odezwała się z dumą:
— A tybyś tego nie chciał, Jakóbie.
— Ja? a mnie co do tego, gołąbeczko moja? Mnie nic do tego, ale wam, ciotko, wstyd nawet słuchać o tem i to zaledwie w parę tygodni po... Fe, wstyd, kuno stara!
— Kuną nie jestem — odparła urażona baba.
Jakób śmiał się, lecz kobieta domyślała się, że wścieka się w duszy.
— Poczekalibyście przynajmniej, aż ostateczny wyrok zapadnie — mówił Jakób — wówczas dość