Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.II.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jeżeli krzywoprzysięgłeś, niech cię Bóg i Najświętsza Matka ukarze w tem życiu i w tamtem...
— Amen! — odpowiedział wstając. Marja podniosła oczy, nie podnosząc twarzy, i spotkała jego oczy, spuszczone i gorące.
— Nie myśl, że jestem winien — rzekł z wybuchem smutku w głosie.
— Władze wykryły prawdę i byłabyś głupia, gdybyś myślała inaczej. Ale ja nigdy nie byłbym uwierzył, że ty, nawet przez sen, możesz mieć podobne myśli. Jeżeli widzisz, że blednę (był istotnie nadzwyczaj blady), że drżę, patrz, jak drżę cały, — tu pokazał jej drżące ręce — to nie dlatego i ty to rozumiesz. To dlatego, że cię kocham jeszcze i cierpię tak, że na sam twój widok zdaje mi się, że umieram... o Marjo Rosana...
— Milcz! — rzekła, schylając nisko głowę.
Zamilkli, a w tej chwili weszła ciotka Luiza i Sabina.
— Dowidzenia, Marjo — powiedziała dziewczyna i wyszła razem z Piotrem, ale znalazłszy się poza bramą, pożegnali się i rozeszli każde w inną stronę.
Sabina zawsze jeszcze kochała Piotra Benu. Straciła wprawdzie na razie wszelką nadzieję, nie zwątpiła przecie ostatecznie co do przyszłości, przynajmniej póki jeszcze był wolny.
Służyła obecnie w pańskim domu, ale pensja jej wystarczała zaledwie na utrzymanie babki, która, tracąc powoli wzrok, nie była już w stanie prząść i pilnować osiołka. Biedna starowina potrzebowała też ciągle czyjejś obecności i nawet kamieńby się wzruszył