Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.II.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wały już jak szalone; w tej czystości, w tej wesołej świeżości porannej dramat wydawał się tem boleśniejszy i tem bardziej tajemniczy.
Jednakowoż czterem pasterzom, którzy szeptali między sobą, skupieni koło murku, rzecz ukazała się zupełnie jasną i szczególnie tragiczną. Franciszek został zabity przez własnego sługę. Iorgi odtwarzał cały dramat, tak jak gdyby był przy nim obecny.
O zmierzchu dnia poprzedniego słyszał jak Franciszek kłócił się ostro z pasterzem w bliskości kościółka Św. Ducha; nie chciał tego powiedzieć Marji, — aby jej nie przerazić, ale oddaliwszy się, słyszał z ust gospodarza między innemi ostremi powiedzeniami, wyraz złodziej. Widocznie doszło między nimi do ostateczności, i Zizzu, człowiek gwałtowny, zastrzelił swego pana; sąd orzeknie, czy kula, którą miał w sobie Franciszek, pochodzi ze strzelby pasterza. Tymczasem nieobecność, ucieczka Zizzu, wzmacniają podejrzenia, a raczej pewność czterech pasterzy. Zbrodnia mogła mieć miejsce w chwili, kiedy Marja wystraszona biegła do sąsiedniej owczarni, a z powodu odległości i przerażenia nie słyszała wystrzału. Ale pasterze przypomnieli sobie wściekłe ujadanie psów.
Posłano chłopca do Nuoro ze smutną wiadomością, w tej samej chwili, jak tylko Iorgi i pasterze znaleźli ciało Franciszka. Teraz Iorgi sam postanowił wybrać się odrazu, aby Noinom donieść bliższe szczegóły i naradzał się z Antonim, w jaki sposób najłatwiej będzie przekonać Marję, żeby wróciła do miasta, mówiąc jej, że Franciszek ze sługą dotąd jeszcze się nie pojawili.