kaj, na Boga! Co mogło się stać? Kto może zrobić cos złego Franciszkowi Rosanie?
Marja usiadła na macie i pomyślała z goryczą, że wie dobrze, kto może zrobić coś złego Franciszkowi Rosanie.
Wyciągnęła się na macie i zamknęła oczy, a Antoni który wyszedł przed chatę, myślał że zasnęła.
Ale ona nie spała. Myślała jeszcze z większem natężeniem kiedy zamknęła oczy, prześladowała ją już teraz pewność co do śmierci Franciszka, pewność tem boleśniejsza, że walczyła ze słabą nadzieją przeciwieństwa.
Myślała; czuła silne bicie w skroniach i w uszach przywartych do rogoży, a wspomnienie Piotra Benu wyrastało jak wyrzut sumienia, jak przeczucie nieuniknionego nieszczęścia.
To pewne, że jeżeli coś się przytrafiło Franciszkowi, przyczyną mógł tylko być Piotr. Nikt inny nie był nieżyczliwy Rosanom.
Oh! jakaż ona była szalona, żeby się nie spodziewać zemsty, nie ostrzec przed mą męża!
Jednakże w swej strasznej niepewności, w głębi duszy nie mogła potępić Piotra; czuła, że mszcząc się, był w swojem prawie, chociaż dzikiem, i przypomina a sobie, co jej kiedyś powiedział: Jeżeli cię stracę Marjo, stracę życie, stracę duszę, stracę sumienie. Stanę się zły, okrutny i mściwy.
Zawsze mu łagodnie zamykała usta, nie chcąc słuchać podobnych zdań, a potem zdradziła go niegodziwie.
Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.II.djvu/66
Wygląd
Ta strona została przepisana.