Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.II.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na szczekanie psów Franciszka, a pastuch z dwoma innymi towarzyszami z sąsiedztwa przybiegł w ukłonach.
Podczas, gdy Franciszek zdejmował worki z konia przy pomocy pastuchów, Marja skierowała się cło chałupy.
Wielka kwietna hala była zamknięta od północy splątanemi krzakami jeżyny i wielkiemi głazami spękanego granitu, a od tyłu śród murków, porosłych wysoką jeżyną i dzikiemi dębami, przeciskała się długa drożyna, tak cienista, że robiła wrażenie jaskini.
Chałupa i owczarnia, zbudowane z żywopłotów i suchych gałęzi, stały prawie na środku hali, w miejscu zupełnie nieporosłem i nagiem. Wnętrze chałupy było dość dziwne i malownicze: duży kamień przymocowany do ziemi, służył za komin, a dokoła były siedzenia z kamienia i kilka pierwotnych stołków. Przytwierdzone do zwieszających się z dachu gałęzi wisiały, wraz z ubraniem pastucha, naczynia i statki rozmaitej wielkości z drewnianą rękojeścią, na ziemi stały inne narzędzia, potrzebne do wyrobu sera i przegotowywania skrzepłego mleka. A na deskaeh pod łóżkiem tego patrjarchalnego schroniska (Franciszek nosił się z myślą wybudowania domu mieszkalnego na swojej hali), leżały zapasy kuchenne pastucha i kilka serów, które się gnoiły.
Marja rozejrzała się i szperała po wszystkich kątach, potem usiadła na stołku, odpoczywając, aż do nadejścia Franciszka i pastuchów z workami pełnemi zapasów. Małżonkowie nie zamierzali bowiem żyć tyl-