postanowili nawet, o ile nic nie zajdzie, przebyć tam cały maj.
Pasterze nuorscy po ślubie zwykli spędzać część miodowego miesiąca w owczarni. Franciszek Rosana nie był wprawdzie pasterzem, ale ponieważ przeważna część jego majątku składała się z bydła, spędzał połowę czasu w owczarni ze swym pastuchem, ze swemi psami, śród pięknych krów rosłych i kwitnących, które zdawały się znać go i lubić. Hala, na której bydło pasło się przez cały rok (w zimie, podczas wysokiego śniegu, karmiono je liśćmi i młodemi kiełkami gałęzi), bardzo cenna, w równinach Św. Ducha, pełna pachnącej paszy, siana, złotogłowiu, wody, gęsta od wielkich dębów, należała również do Franciszka.
Marja dziecinnie klasnęła w dłonie na projekt spędzenia maja w owczarni, tembardziej, że zaczynało ją nużyć bezczynne życie bogatej małżonki, jakie prowadziła od dwóch miesięcy. Nie miała już nawet nic do szycia, bo przed ślubem, poza bogatą wyprawą, uszyła cały zapas bielizny dla rodziców, a Franciszek był dobrze zaopatrzony we wszystko. Przez dwa miesiące zrobiła tylko jeden naszyjnik, to jest kołnierz do koszuli dla Franciszka, wykończony i haftowany cieniutko, z cierpliwością i zręcznością Arachny.
Pokoje, kuchnia, podwórze błyszczały czystością, porządkiem i dobrobytem. Wuj Mikołaj, ciotka Luiza i Franciszek zgadzali się cudownie ze sobą, interesy szły wspaniale, a rok zapowiadał się dobry.
Wobec nieodmiennej, pokornej, a przynajmniej zrezygnowanej nędzy sąsiedztwa, gdzie na uliczkach
Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.II.djvu/43
Wygląd
Ta strona została przepisana.