płacić — powiedział Piotr, kładąc pieniądz na dłoni i zniżając głos, aby go wuj Mikołaj nie usłyszał.
Wstał. Poszedł wprost do gospodarza, położył mu poufale rękę na ramieniu i powiedział:
— Dowidzenia, wuju Mikołaju!
— Co, odchodzisz, Piotrze? — wykrzyknął zdumiony gospodarz.
Chciał, aby Piotr pozostał jeszcze, a nie mogąc nic więcej wskórać, kazał mu chociaż wypić szklankę czerwonego wina i przyrzec sobie, że jutro powróci.
— Tak, czekajcie zdrowi! — pomyślał Piotr i wyszedł w towarzystwie młodzieńca.
Zeszli, śmiejąc się, ze schodów; Piotr śmiał się nawet za hałaśliwie, ale w piersi serce mu biło mocno, z niebywałym niepokojem. W prawej ręce ściskał dwa srebrne pieniądze i czuł, że mu dłoń potnieje.
— Dowidzenia, ciotko Luizo! — krzyknął, wsuwając głowę w drzwi kuchni — dowidzenia, kumo Sabino!
— Dowidzenia — odrzekła Sabina, przybiegając do drzwi. Kiedy w nich stanęła, Piotr podchodził do nowożeńców i zobaczyła następującą dziwną scenę. Piotr stanął przed Marją, pochylił się nieco, mówiąc coś do niej, napewno komplementy czy życzenia. Sabina ich nie słyszała, tak była wzruszona. Po chwili rozmowy, której towarzyszył z uśmiechem młody posiadacz, Piotr wyciągnął prawą rękę do panny młodej i kładąc jej w rękę dwa srebrniki, nachylił się i pocałował w policzek.
Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.II.djvu/39
Wygląd
Ta strona została przepisana.