zobaczyć Marji. Tymczasem pracował gwałtownie, by skrócić czas siejby. Inny chłop, który pracował niżej, udawał się często do Nuoro, przynosił mu zapasy żywności i polecenie od ciotki Luizy, która mu przypominała za każdym razem, by w niedzielę udawał się do Lollovi, dla wysłuchania mszy.
Tymczasem Piotr pracował nawet w niedziele. W miarę jak pogoda stawała się gorsza, zimna i dżdżysta, chęć powrotu opanowywała go coraz mocniej. Myślał zbyt często o cieple rozpalonego ogniska w niedalekie już zimowe wieczory, o dużej, ciepłej kuchni Noinów, a nadzieja, a nawet pewność spędzania długich godzin w towarzystwie Marji, choćby nawet kochanej potajemnie i z rozpaczą, pozwoliła mu nieraz zasnąć w jego biednej, samotnej chałupie. Noc ciemna i pełna szarych mgieł zalegała wyżyny, pokrywając dolinę aż do gór czerniących się mocno, a jeżeli żółty brzeżek księżyca ukazywał się na niebie, śród wilgotnych mgieł, Malafeda z wielką gorliwością szczekał na niego, jakby to było niegodziwe oko złodzieja.
Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.I.djvu/55
Wygląd
Ta strona została przepisana.