Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.I.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

która potem wzięła od niego imię, nie stanęła na 1120 metrów nad poziomem morza, mała, marząca świątynia.
Pątnice z Nuoro uczyniły pobożnie znak krzyża skoro tylko ujrzały zdaleka stare mury kościółka i odpoczęły znowu. Marja wyciągnęła z kieszeni grzebień, poczesała stargane przez wiatr włosy, a gdy znów zarzuciła je na plecy, wspaniałe, pełne granatowych odbłysków na słońcu, puściły się w dalszą drogę, wspinając się teraz na górę i zapuszczając się w głąb lasku.
Dopiero wtedy zaczęły spotykać ludzi, całe karawany mężczyzn, kobiet, dziewcząt, dzieci, z Orune, z Bitti i Lula, z dzikich i malowniczych lasów, zagubionych na stokach potężnych gór północnych. Wszyscy wracali pieszo lub konno po wysłuchaniu pierwszej mszy na Gonare. Stroje ich były prawie takie same, tylko wieśniacy z Orune wydawali się bardziej wytworni i smukli. Mężczyźni, silni bruneci, z czarnemi bystrem i oczami, o dzikim pierwotnym wyglądzie, ubrani w wełny, w szarsze ze skóry, przypominali mastrucatus latrones Cycerona.
— Witaj, Nuoro — rzekli swą hardą wymową.
— Witaj, Orune, witaj Bitti — odrzekły dziewczęta. Wyżej spotkały ludzi z Olzai, charakterystycznej wioski, znanej z nadzwyczajnej i niemal chorobliwej pobożności mieszkańców, dalej urocze dziewczęta z Gavoi, w czerwonych kapturkach, delikatne, białe blondynki. Przed przybyciem na miejsce uroczystości pomieszały się z tłum em przybyszów z Orane, któ-