czynny ten rezultat, nie zapominajmy o tem, zawdzięcza się nieszczęśliwemu Thimonnier’owi.
Jeżeli każdy wynalazek okupiony zostaje ceną nieszczęść i życia, zapełnionego nużącą pracą, to wykonanie wielkich robót publicznych również wymaga ofiar. Dowodem tego dzieje tunelu góry św. Gotarda.
Ludwik Favre, przedsiębiorca tej roboty kolosalnej, umarł nagle wskutek ataku anewryzmu, jaki wywiązał się z warunków życia, zapełnionego trudami i niezliczonymi zawodami. Był to człowiek w swym fachu genialny; sobie samemu zawdzięczał pozyskane stanowisko.
Favre, syn cieśli z Chene, małego miasteczka w kantonie genewskim, w siedmnastym roku życia opuścił kraj i z torbą na plecach, z kilku talarami w kieszeni, jako prosty robotnik, podróżował po Francyi. Przybywszy do Lyonu, rozwiązał w sposób niezmiernie prosty zadanie, które inżynierowie mogli wykonać jedynie zapomocą ogromnych nakładów.
Powodzenie, pozyskane w dokonaniu zamiaru, było dlań początkiem świetnego zawodu. W rzeczy samej od tej chwili powierzano mu najważniejsze roboty, odnoszące się do konstrukcyi dróg żelaznych. Nie posiadając odpowiednich nauk, gdyż zaledwie mógł skończyć szkołę elementarną, uczuwał brak wiadomości naukowych, lecz zastępywał je prawdziwie praktycznym rzutem oka, cudownym talentem organizacyjnym i niezłomną energią, pokonywającą wszystko, gdy chodziło o dopięcie celu.
Favre, po upływie kilku lat zebrawszy wielki majątek, kupił piękną posiadłość w blizkości Genewy, z zamiarem stałego tu osiedlenia się.
Zamiłowany jednak namiętnie w swym fachu, nie mógł żyć bezczynnie, podjął się więc, na nieszczęście dla swego spokoju, przebicia olbrzymiego tunelu w górze św. Gotarda.
Jak tylko Favre zabrał się do tego dzieła, każdą godzinę życia jego zapełniały troski i niepokoje, wynikające nie z wielkości przedsięwzięcia, ani z trudności uorganizowania robót, lecz ze złych chęci i zazdrości administratorów Towarzystwa,
Strona:Gaston Tissandier Męczennicy w imię nauki.djvu/228
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.