i niezrozumiałych. Każde poruszenie się Marcysi, każde szarpnięcie się jej sukien przejmuje Pitę niepokojem, ciemnych, głębokich nocy. Te spojrzenia, rzucane przez kucharkę na balkon sąsiedni, gdzie migocą mundurki studenckie, jej podchodzenie do okna, łaszące się i niespokojne, Pitę ogarniają niewysłowionem rozdrażnieniem.
Czuje, że dzieją się tu rzeczy niedozwolone, a przedewszystkiem brzydkie. W brzydkich tych rzeczach dominującą i główną nutą jest Marcysia. Sama brzydka, bo grubokoścista, z rękoma czerwonemi i sterczącemi włosami. A przytem subtelna istota Pity potrąca o ciężką istotę moralną tej dziewczyny, którą wyczuwa ciskającą się w siatce życiowej, jakby jakieś płaskie, ociekające zwierzę bezmyślne a złośliwe. To wszystko napawa arystokratyczną duszę dziewczęcia odrazą i niepokojem. Zaciska usta i sukienkę unosi wykwintnie, odsuwając się ładnym ruchem od komina i Marcysi. Gdy wróci do pokoju, czuje się nieszczęśliwą, bo jest cała przepojona wonią kuchni i jakby osypana moralnie brzydką warstwą popiołu. Zaczyna wtedy wgłębiać się w swój światek, stojąc przy szybie, jak te dziewczęta Maeterlincka, czekające tak ładnie na przeznaczenie. Pragnie pozostawić za sobą to wszystko, co ją przez te kilka chwil ściągnęło ku ziemi.
I leciuchno unosi się ponad ziemię. Niewiele, okruszynę. Gdyby ją kto zapytał, powie: kilka centymetrów! Ale i to dosyć. Coś błękitnego ją owiewa. Patrzy, patrzy... Ludzie chodzą po dziedzińcu dokoła klombiku. Tu i owdzie dziewczynka, druga, przylgnęła do szyby; fortepiany płaczą deszczem gam. To także jest życie. Ale dalekie od niej. Ona tylko jest widzem! widzem! I to oddzielone od niej szybami, przestrzenią, milczeniem...
O! środkiem dziedzińca idzie Ketling-rządca. Palto ma nowe. Śliczne! Kapelusz zniszczony, lecz Pita tego nie widzi. Och, Jezu! Jakże się w niej coś targa, to pomiędzy drobnemi, bieluchnemi piersiami. Jakże to dobrze,
Strona:Gabryela Zapolska - Córka Tuśki (1907).djvu/53
Wygląd
Ta strona została przepisana.