— Kto tu był? — spytała służąca.
— Dziewczyna jakaś po klucz od strychu — odpowiedziała prawie natychmiast Pita.
I powoli Pita zaczynała już kłamać bez zająknienia.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Wieczorem tego dnia Pita zawiesiła na błękitnej włóczce pierścionek z turkusem i ukryła go pod koszulką. Leżąc już na swoim szezlążku, całowała turkusiki delikatnie i gorąco.
— Turkusy... to stałość — pomyślała i uśmiechnęła się lekko.
A potem przez myśl przesunęło się jej pytanie:
— Jak wyglądała jego babka, gdy się zaręczała tym skromniuchnym pierścioneczkiem?
Ogarnął ją sen.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Do wnętrza małego saloniku, z którego nie ulotnił się jeszcze zapach naftaliny, spływa z oddali jakaś sztywna, a mimo to pełna gracyi postać dziewczęca. Ma szlafroczek z bawetem z indyjskiej organdiny w różnobarwne pasy. Sukienka rozwiewa się z przodu na spódniczce leciuchnej, całej w falbanki, śnieżnej i delikatnej. Jak dwa skrzydełka tęczowe fruwają poły sukienki za każdym ruchem panienki. Staniczek głęboko wycięty, a z niego jak z kielicha ramionka białe i trochę ściśnięte ku górze. I głowa drobna, mała, głowa tych kobiet, które spotyka się czasem po wiejskich dworkach, niespodzianie w obramowaniu dzikiego wina, zdobiącego stary ganeczek. Główka ta zda się za mała na smukłość korpusu, delikatnie zarysowana, ma pozór kwiatu drogocennego i rzadkiego, osadzonego na giętkiej łodydze.
Twarzyczkę drobną ocieniają warkocze-feliksy dwoma półkolami zakręcone koło uszu i ozdobione pękami drobnych różowych wstążeczek. Cały poemat kobiecości za-