Przejdź do zawartości

Strona:Gabryela Zapolska-Skiz.djvu/015

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
tolo.

Czy nie umiesz, czy nie chcesz?

Muszka milczy.

Ja ci dopomogę.

muszka.

Nie... nie...

tolo.

Jesteś zanadto kochaną. Rozumiesz mnie Muszko? Twój mąż jest tylko twoim mężem. A taki pastel La Tour’a musi mieć kochanka.

muszka.

O!

tolo.

Jak uzupełnieniem róży jest motyl, dokoła niej krążący. Mąż musi być pierwszym, środkowym i ostatnim kochankiem żony! Inaczej stanie się nieuniknione.

muszka.

Nieuniknione?

tolo.

Jeżeli nie faktycznie to teoretycznie, a to może niebezpieczniejsze. Muszko! Muszko! Lękaj się, by twoja piękność nie stała się niepotrzebną pięknością. Do takiej miłości jak Witolda, ty nie potrzebujesz być tak piękną... Zapytaj go...

muszka.

Ja? my nigdy z nim o tem nie mówimy.

tolo.

Jakto? co? Wszak słowami pieści się kobietę stokroć czulej jak gestem. Prawda... Muszko?

Muszka zasłania twarz.