Przejdź do zawartości

Strona:Gabryela Zapolska-Skiz.djvu/010

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
tolo, patrzy na nią z lubością.

O tak zmartwienia!

Po chwili.

Jaka Muszka świeża, jak poranek majowy. Co za usta... co za oczy... karnacya dziecięca....

muszka, zażenowana.

Cóż znowu. Jestem już stara.

tolo.

Ileż to lat ta starość? Najwyżej osiemnaście...

muszka.

Dwudziesty!...

Po chwili.

A pan?

tolo.

Co?

muszka.

Ile kuzyn ma lat?

tolo.

Nie należy się pytać o lata tych, których lat już zgadnąć nie można. Stary jestem... ale ja naprawdę... o tu na skroniach.

muszka.

Ależ w maju także czasem śnieg pada.

tolo.

Nie!... tylko taka cudna dusza potrafi tak pięknym gestem rzucić kwiaty na grób.

muszka.

Niech kuzyn o grobach nie mówi.