Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/448

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale żądza niewygasła, którą zapaliła w Jerzym, paliła teraz ją samą z kolei. Czarodziejka doznawała sama skutku swych czarów. Świadomość władzy własnej, doświadczanej już po tysiąc razy bez zawodu, upajała ją; a to upojenie zaślepiało zupełnie, nie dopuszczało dojrzeć, jaki cień straszny z dniem każdym gromadzi się i coraz gęstszą chmurą zawisa nad głową jej niewolnika.
Przerażenie, które spostrzegała w oczach Jerzego, usiłowania ucieczki, niechęć źle ukrywana, podniecały ją, zamiast powstrzymywać. Jej smak sztuczny do życia wyższego, do rzeczy nadzwyczajnych, do tajemniczości, smak, który Jerzy w niej rozwinął, znajdował upodobanie w tych objawach gwałtownego w nim niepokoju. Niegdyś kochanka jej, gdy był z nią rozłączony, dręczyło pragnienie i zazdrość; wówczas to napisał do niej: „Jestże to miłość? O, nie! To rodzaj kalectwa potwornego, które kwitnąć może tylko we mnie, dla mej radości i mojej męczarni. Znajduję upodobanie w tej wierze, że żadna inna ludzka istota nie doznawała nigdy tego uczucia, którego ja doznaję“. Ona chlubiła się tą myślą, że mogła wzbudzić takie uczucie w człowieku tak różnym od ludzi pospolitych, jakich ona znała; unosiło ją, upajało, kiedy poznawała, jak z każdą godziną rośnie władza jej wyłączna nad tym chorym, kiedy wi-