Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/392

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lach, które zafalowały w wietrze. I długa błękitna wstęga przecięła widnokrąg.
— Morze! Patrzaj, już morze! — zawołał Jerzy, jak gdyby dobił do portu zbawienia.
I serce wezbrało mu w piersi.
— Odwagi, duszo moja! Patrz i podziwiaj teraz morze!