Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/306

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

otrzymał świadomie i bezwiednie wśród tysiącznych zaraz? Jak na teraz nie szukam prawdy: dążę tylko do odzyskania własnej mej istoty, do odnalezienia w sobie charakteru mej rasy, by go umocnić w sobie i nadać mu, o ile podobna, największą siłę. Dostrajając tak duszę moją do harmonii rozpierzchłej duszy ludu, odzyskam równowagę, której mi braknie. Dla człowieka rozwiniętego umysłem, tajemnica równowagi mieści się w umiejętności podniesienia instynktów, potrzeb, kierunków i uczuć podstawowych swej rasy do wyższego porządku“.
Tajemniczość i rytm rozlane były wszędzie. W pobliżu, na bielejącem wybrzeżu szedł oddech morza w równomiernych odstępach; ale w czasie przerw słychać było, coraz to słabszy spadek fal, co się roztrącały o brzeg w coraz to dalszych punktach. Powtarzany zapewne echem jakiejś wklęsłości dźwięcznej, śpiew pielgrzymów dobiegł raz jeszcze, potem ucichnął. Od strony Veste na niebie występowały bruzdy częstych błyskawic a w pogodnej jasności kiężyca, błyskawice te mieniły się różową barwą. Hpolita marzyła, oparta plecami o pień drzewa, z utkwionemi oczyma w to ognisko niemych błyskawic.
Nie poruszyła się ani razu. Dłuższa jej nieruchomość w jednej pozycyi dość była częstą; czasami nawet objaw ten przybierał pozór kataleptyczny, który przejmował nieomal strachem. Nie miewała wówczas tej powierzchowności mło-