Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Widziałaś je pani? Nie może przyjść do siebie, nie powraca do zdrowia. A przecież ojciec i matka zrobili wszystko, by je ocalić.
Czego też bo nie robili! Kandya opowiedziała o wszystkich próbowanych sposobach, wszystkich egzorcyzmach. Przychodził ksiądz i pokrywszy głowę dziecka brzegiem swej stuły, odmawiał nad nim słowa z Ewangelii. Matka zawiesiła nadedrzwiami krzyż z wosku, poświęcany w dzień Wniebowstąpienia; pokropiła święconą wodą zawiasy drzwi i odmawiała na cały głos „Wierzę w Boga“, trzy razy po sobie; włożyła garść soli w kawałek płótna, które następnie zawiązała i zawiesiła na szyi umierającego syna. Ojciec odbył siedem nocy: przez siedem następujących po sobie nocy czuwał w ciemnościach przed latarką zapaloną i nakrytą rondlem, bacznie śledząc szmer każdy, gotów w każdej chwili pochwycić i zabić upiora. Jedno jedyne ukłucie szpilką wystarczyłoby, by go uczynić widzialnym dla oczu ludzkich. Ale te siedem nocy czuwanych przeszły bez rezultatu! Dziecko chudło i trawiło się bez ratunku z każdą niemal godziną. Nakoniec, za poradą jakiejś czarownicy, ojciec zabił psa i zwłoki jego położył za drzwiami. Tym sposobem upiór nie może wejść, dopóki nie porachuje wszystkich włosów szerści zdechłego zwierzęcia...
— Słyszysz? — rzekł Jerzy do Hipolity.