Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chwili mego życia. Zdala od ciebie, niemożliwością jest dla mnie zaznać bodaj chwilę spokoju lub zadowolenia. Wszystko wzbudza we mnie obrzydzenie, wszystko mnie gniewa... O! kiedyż danem mi będzie znaleźć się z tobą na dni całe, żyć znowu twojem życiem! Zobaczysz, że nie będę już tąż samą kobietą. Będę dobrą, czułą, słodką. Starać się będę okazać zawsze jednostajną, zawsze delikatną. Zwierzać ci będą wszystkie me myśli a ty przedemną odkryjesz twoje. Będę dla ciebie kochanką, przyjaciółką, siostrą; a jeśli uznasz mnie godną tego, będę i twoją do radczynią. Mam ja jasny sąd o sprawach i po setne razy doświadczyłam tej jasności mego sądu, który mnie nigdy w błąd nie wprowadził. Jodyną moją troską będzie podobać się tobie, nie być ci nigdy ciężarem w życiu. We mnie tyś znaleźć powinien jedynie słodycz i odpocznienie... Niemało mam wad mój drogi, ale ty mi dopomożesz do pokonania ich. Uczynisz mnie doskonałą, dla ciebie. Oczekuję od ciebie zachęty. Później, skoro już będę pewną siebie samej, powiem ci: Teraz jestem już godną ciebie; teraz mam świadomość zupełną, że jestem taką, jaką ty mnie mieć chciałeś. A i ty także z dumą myśleć będziesz, żem winna ci wszystko, że we wszystkiem jestem twoim tworem; świadomość zaś ta sprawi, że będę ściślej złączona z tobą i kochać mnie będziesz coraz, coraz więcej. Będzie to życie miłości, jakiego nie widziano jeszcze...“