Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

obok jakiegoś olbrzyma w kapturze, którego pięść ogromna ściskała silnie świecę. Widzę ich obu jeszcze i nie zapomnę nigdy. Może we mnie samym jest coś, co mnie czyni podobnym do tego dziecka. Życie moje realne jest w mocy czyjejś, w mocy jakiejś istoty tajemniczej i nieznanej, która je gniecie w silnej, żelaznej dłoni i widzę, jak się ono wypala i wlokę się za niem i trudzę mozolnie, by zebrać bodaj kilka jego kropel a każda kropla, co padnie, parzy mi biedną, zbolałą rękę“.