Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mu się nowym, obfitym przypływem — czy wierzysz w tajemniczy a dobroczynny wpływ znaków pewnych? Nie mówię o astrologii i o horoskopach. Rozumiem raczej, że na wzór doboru barw, w których wierzono niegdyś, że pokutują gwiazd dusze, możemy zawiązać porozumienia pewne pomiędzy własną naszą istotą duchową a jakimbądź niezależnym na pozór, oderwanym od nas przedmiotem lub znakiem dotykalnym. Stopniowo, pomału, rozszerzają się duchowe nasze władze, wzmaga się złudzeń skala, aż wreszcie w niektórych chwilach, zbliżamy się do przeznaczeń naszych źródła, zdolni pochwycić ich tajemnicę. Zdaje mi się Perdito, że na podobnej wewnętrznej pracy polega możność odzyskania dla wystudzonych dusz naszych, choć cząstki pierwotnej świeżości. By ją odzyskać, musimy, tak mi się zdaje, zidenfikować się z jakimbądź tworem przyrody, duszę trzeba nagiąć bądź co bądź do prostoty zaczątkowej dryady, odczuwającej w sobie krążenie soków współżyjącego z nią drzewa lub krzaku. To co mówię odnosi się do słów, któreś uroniła przed chwilą, wymijając pełną owoców barkę. „Patrz! twoje granaty,“ zawołałaś, streszczając w krótkich słowach, cały system wierzeń moich i dążności. Dla ciebie, dla wszystkich co znają mnie i kochają, granat jest „moim“ symbolem. Dla ciebie, dla przyjaciół moich, cała duchowa moja istota, indywidualność cała, pozostaje ściśle związana z owocem, którym obrał sobie za godło, podciągając pod to rozumienie więcej idealnych aspiracyj, niż policzyć można pestek pod purpurową granata mięśnią. Gdybym żył w czasach gdy grek, ciosając rodzimego pantelika marmury, rad słuchał prze-