Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/361

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

oznaki poprzedzające wyzdrowienie. Pragnąłbym był jakimś darem nadprzyrodzonym, śledzić tajemnicze dzieło odrodzenia, co się dokonywało w tem ciele osłabionem. I upornie chwytałem się tej nadziei: „Skoro się obudzi, poczuje się silniejszą“.
Powiedziałbyś, te doznaje wielkiej ulgi, trzymając rękę mają w swych dłoniach lodowatych. Czasami ujmowała ją i kładła sobie na poduszce, potem przyciskała do niej twarz z gestem dziecięcym i w tej pozycyi zasypiała zwolna. Aby ją nie przebudzić, miałem tyle siły, że przez długie, długie godziny trzymałem tak ramię nieruchomie zupełnie, choć to było prawdziwą torturą.
Czasami zdarzało się, że mówiła:
— Dlaczego nie śpisz tutaj, obok mnie? Ty chyba nie sypiasz wcale?
I znaglała mnie, żebym oparł głowę na jej poduszcze.
— Śpijmy!
Udawałem, że zasypiam, aby jej dać dobry przykład. Ale skoro tylko otworzyłem znów oczy, spotykałem jej oczy, szeroko otwarte i wpatrzone we mnie.
— I cóż! — wołałem — co robisz?
— A ty? — odpowiadała.
W oczach jej był wyraz tak tkliwej dobroci, że czułem, jak mi topnieje serce. Zbliżyłem usta do jej twarzy i całowałem jej powieki.